czwartek, 7 listopada 2013

Seven

Słone łzy przesłaniały mi obraz, więc co chwila potykałam się o gruz rozciągający się pod moimi nogami. Dawne, opuszczone osiedle, część Barcelony, której nikt nie chciał oglądać, a mimo wszystko nie dało się wymazać jej istnienia. Dla mnie to miejsce było moją odskocznią od rzeczywistości. Chociaż, może właśnie tutaj miała odwagę się jej przeciwstawić? To zawsze tu przychodziłam z najgorszymi problemami i siedząc godzinami na schodach do połowy zburzonej klatki jednego z bloków szukałam wyjścia z sytuacji. Byłam sama, tylko ja i rozsadzające głowę myśli. Tego właśnie potrzebowałam w tej chwili. Zmęczona wojną z nieprzyjemnym podłożem, usiadłam na jednym z murków, chowając twarz w dłonie. Starałam się jakoś ułożyć całą sytuację w głowie, ale nie potrafiłam. Nie potrafiłam znaleźć żadnego wytłumaczenia dla postępowania Alcantary, nie umiałam go usprawiedliwić, ani pogodzić się z faktem, że go straciłam.
Był nieodłączną częścią mojego życia, a teraz... Nie było go. Była tylko ogromna nienawiść jaką po sobie zostawił. Każda komórka mojego ciała tętniła nienawiścią do Brazylijczyka. Jednym ruchem zerwałam z szyi naszyjnik, który był prezentem od niego, rzucając go na oślep przed siebie. Wzięłam głęboki wdech starając się uspokoić. Nie chciałam płakać. Nie chciałam cierpieć. Byłam silna. Chciałam być.
- Widzę, że ktoś odkrył moją miejscówkę - usłyszałam za plecami i odruchowo przetarłam oczy, pozbywając się spływających łez - Co Ty tu robisz? - Obok mnie usiadł Jonatan z typowym dla niego uśmiechem - Ej co jest, płakałaś? - spojrzał na mnie zaniepokojony.
- Nie, coś ty - wymusiłam uśmiech, przecierając dłońmi twarz.
- Więc chcesz mi powiedzieć, że ten rozmazany makijaż to nowa moda? - prychnął pod nosem - Mów co jest.
- Nieważne, serio. Już jest okej - ponownie przywołałam na twarz uśmiech, który nie miał w sobie nic szczerego. Zauważyłam, że Jona podnosi coś z ziemi. Naszyjnik, który przed chwilą wyrzuciłam.
- Co zrobił? - spytał, patrząc na mnie smutno.
- Zdecydowanie przesadził - spuściłam wzrok - To koniec, nie chce go więcej znać, nie chcę go więcej widzieć, chce uciec jak najdalej od niego, od tego miasta, od tego całego syfu. Chce zacząć od nowa...
Nic nie mówiąc, przytulił mnie do siebie, a ja potulnie wtuliłam się w niego.
- Nienawidzę go, tak strasznie mocno go nienawidzę - szepnęłam zaciskając pięści na bluzie chłopaka. Pogładził mnie po włosach, starając się trochę uspokoić.
- Wiesz jaki on jest, najpierw gada, dopiero potem myśli.
- Ale to nie znaczy, że może mnie dowolnie obrażać, a ja będę się na to godzić. Mam dość, chce stąd wyjechać, odciąć się od niego.
- Myślisz, że Londyn będzie dobrym pomysłem? - zapytał, a ja zaskoczona podniosłam głowę, patrząc na niego ze zdezorientowaniem - Londyn - kontynuował spokojnie - Powiedziałaś, że chciałabyś wyjechać, może być Londyn?
- Mówisz serio?
- Jak najbardziej. Wyjedziemy razem, znajdziemy sobie jakieś mieszkanie, zaczniemy od nowa - uśmiechnął się niepewnie.
- Przecież nie możesz od tak wyjechać, masz klub, obowiązki... - przyglądałam mu się, dalej nic nie rozumiejąc.
- Nie jestem już zawodnikiem FC Barcelony - uśmiechnął się pod nosem.
- Słucham?! - nie wierzyłam własnym uszom, nie wiedziałam o co chodzi i coraz bardziej się w tym gubiłam.
- Skończył mi się kontrakt, jutro jadę do Anglii, podpisać nowy. Z Arsenalem.
- Żartujesz, prawda?
- Nie - uśmiechnął się - To jak? Pojedziesz ze mną i pomożesz mi z angielskim?
Uśmiechnęłam się pod nosem. Decyzję podjęłam w sekundę. Pokiwałam głową, patrząc na chłopaka. Uśmiechnął się szeroko ponownie mnie przytulając. 
- Podbijemy razem świat - zaśmiał się - Razem zawsze łatwiej niż samemu.



To był nasz ostateczny koniec. Przekreśliłeś wszystko tymi kilkoma zdaniami. Jeszcze tego samego wieczora pakowałam walizki, tłumacząc ojcu, że to będzie dla mnie najlepsze rozwiązanie. Nie wiedziałam co czeka mnie w Londynie, ale jednego byłam pewna - wszystko będzie lepsze od Ciebie. Jedyne, co było dla mnie cholernie trudne podczas tego wyjazdu to pożegnanie z Bartrą. Nie chciałam go zostawiać samego, bo przecież na Ciebie już liczyć nie mógł, ale nie mogłam dłużej żyć w tym mieście. Nie mogłam żyć w pobliżu Ciebie. I wiesz co? Od tego dnia moje życie było już tylko coraz lepsze. Chyba powinnam Ci podziękować.







***
Krótko, mały zwrot akcji, zbliżamy się do końca. 
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, do zobaczenia za tydzień ;)

8 komentarzy:

  1. Baaardzo mi się podoba! :D Nie mogę doczekać się następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że zmiana otoczenia wyjdzie na dobre. Dziewczyna wyraźnie tego potrzebuje i to może być jej wybawieniem ;)
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że aż tyle zajęło mi przeczytanie twojej historii, mam taki zawrót głowy ostatnio, że sama nie wiem za co powinnam się najpierw zabrać, ale to opowiadanie jest tak genialne, że nie mogłam sobie go od tak odpuścić. Idealnie oddajesz uczucia bohaterki, sama czuje jej ból i tym samym uważam że wyjazd do londynu jest conajmniej świetnym pomyslem, a oni podbija świat, tak jak sobie postanowili, a ten Dudek wtedy dowie się co stracił!
    Informuj mnie na blogu, proszę!
    Pozdrawiam! (why-do-you-build-me-up.blogspot.com)
    Vella. (przepraszam, że pisze z anonimowego, ale mój telefon się zbuntowal)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zażarcie czekam na następny :*

    Liczę na komentarz :* http://gunner16.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jona Ej chłopie czo Ty wyjeżdżasz ?! ZOSTAŃ xDDD
    Jejciu szkoda, że Rafinha zachowuje się jak dupek .
    Z niecierpliwością czekam na next ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Życzę Carmen jak najwięcej szczęścia i to właśnie u boku Jona. Bo jest taką właściwą osoba, dobrą, może nie wzbudza w niej takie uczucia jak Rafa, ale relacja z nim tylką ją niszczyła.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze bardzo krótkie. Po drugie czyli dobrze obstawiałam coś między główną bohaterką, a Jona? :D Skoro koniec co raz bliżej to mam nadzieję, że następny rozdział dłuższy :)
    Arsenal, really?;>
    P.S. Zapraszam na kolejny rozdział na www.eternity-to-break-us.blogspot.com
    P.S.2 Kiedy zamierzasz dodać nowość?

    OdpowiedzUsuń
  8. Czego. Takie. Krótkie?
    Ledwo zdążyłam się wkręcić, a tu już koniec :( Szkoda.
    Hm. Zwrot akcji, nie da się ukryć. Nie spodziewałam się tego. Zawsze jakoś mi się wydawało, że bliżej jest z Bartrą niż z Jonathanem... Nie mogę się doczekać, co będzie dalej xD Ale, błagam, dodaj coś dłuższego!
    P.S. http://bazgroly-zielonej.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Mockingjay